sobota, 18 kwietnia 2015

Pierwsi perfekcyjnie infantylni

- Nie wiem Kamiś, czy ja powinnam się tam zjawiać.. - obracasz w ręku zaproszenie na ślub Twojego przyjaciela.

- Nawet mnie nie denerwuj. Ewka Ci nie wybaczy.

- Ehe, na pewno.

- Młoda, nie wariuj już - czochra Ci włosy a ty automatycznie się uśmiechasz. - Będziesz, choćbym miał Cię na siłę tam zaciągnąć.

- Mówisz jak mój ojciec, kochany źle z Tobą - nabijasz się z niego.

- Świadkowa nie może nie przyjść.

- Mnie? Na świadkową? Co? - stoisz z rozdziawioną buzią i nie wiesz co robić.

- Ciebie kochana, Ciebie. Ja wybrałem Ciebie, Ewka Mieszka i pozamiatane. Nie masz innego wyboru.

- No ty chyba sobie żartujesz?! - krzyczysz.

- Też Cię kocham. Muszę uciekać, pa.

Cmoka Cię przelotnie w policzek i zanim zdążysz się zorientować, jest już za drzwiami.

Zastanawiasz się, co go podkusiło, żeby wybrać Cię na swoją świadkową. Nigdy nie przepadałaś za rodziną jego przyszłej żony, zwłaszcza, że przeżyłaś już romans z jej bratem i nie zakończył się on zbyt szczęśliwie.. A jak już się przed chwilą zdążyłaś dowiedzieć, to on będzie Ci "towarzyszył". To z nim masz się podpisywać, pozować do zdjęć, uśmiechać się i udawać jak bardzo go uwielbiasz. Frajer.

Ale wiesz, że nie możesz zawieść Stocha, nie zasłużył na to. Reflektujesz się i już wiesz, że zaciśniesz zęby i zrobisz to dla swojego przyjaciela i jego przyszłej żony.

Bierzesz telefon i wykręcasz od razu numer swojego przyjaciela.

- Maciuś.

- No co jest, melduj.

- Za piętnaście minut w bazie.

- Się rozumie.

Odkładasz telefon i kierujesz się w stronę drzwi. Ubierasz ulubione trampki, łapiesz w przelocie bluzę Kocura, którą kiedyś Ci oddał, bo tak bardzo ją polubiłaś, pakujesz do kieszeni klucze i telefon, i wychodzisz. Wiesz, że zdążysz, bo znasz tę trasę doskonale. Bazą nazywacie oddalony od Waszych domów o całe piętnaście minut pub, w którym zawsze się widujecie. To niecodzienne, że jest położony równo tyle samo metrów od twojego, jak i od jego mieszkania.

Stwierdzasz, że kiedyś narzeczona Kotka Cię wydziedziczy. Jest na każde twoje zawołanie, choćby właśnie przysłowiowo z nią był w łóżku. Nie wiadomo co by wówczas było i nawet nie chcesz się dowiedzieć, więc szybko taką myśl o tym, że im przerywasz - wyrzucasz z pamięci.

Przechodzisz przez jedną z bocznych uliczek, wdychasz świeże powietrze. Zastanawiasz się dlaczego tak jest, dlaczego Stoch Ci to zrobił. W zasadzie nigdy nie odważyłaś mu się powiedzieć co dokładnie się wówczas wydarzyło, bo pewnie ręki by nie wstrzymał, a i z Ewką by się pokłócił, ale.. Powinien rozumieć, choć trochę.

I punktualnie docierasz na miejsce, idealnie zgrywając się z przyjacielem, który tak jak zawsze otwiera przed Tobą drzwi i wpuszcza do środka.

- Dwa piwa poprosimy - rzuca w przelocie.

- Tak jest szefunciu - młody szczeniaczek, który dorabia sobie po szkole i zna was doskonale uśmiecha się i kieruje za bar, by przygotować wasze zamówienie.

- Kryzys, ma się rozumieć?

- Żebyś wiedział jak wielki - jęczysz z niezadowoleniem.

- Co tym razem?

- Stoch zaprosił mnie na swój ślub.

- I co, to taki problem? To chyba naturalne, że Cię zaprosił. Zresztą, nie Ciebie jedyną.

- Kotku, czasem mi się wydaje, że zamieniłeś się mózgami z chomikiem.

- Jesteś wredna - wykrzywia usta w dziwną minę.

- Nie od dziś to wiadomo - cmokasz w jego kierunku, a w tym czasie młody przynosi wasze piwa.

- No dobra, dobra. Więc co?

- Poprosił mnie o świadkowanie.

- To chyba dobrze? - pyta niepewnie.

- Byłoby. Gdyby nie fakt, że świadkiem będzie Mieszko.

Kocur prawie zachłystuje się łykiem chmielowego napoju, który dopiero co zdążył wziąć.

- Spokojnie gościu, bo jeszcze będę musiała Ci usta-usta robić, a wtedy Twoja laska znienawidzi mnie jeszcze bardziej - śmiejesz się, widząc jego minę.

- Ona Cię nie nienawidzi dla jasności.

- Tak, tak, ona po prostu z reguły ma wpojone, że trzeba jak dziki zwierz o Ciebie walczyć, bo jeszcze zaraz Cię wyrwę z jej szponów. No cóż, ale to chyba ty masz pazurki Kocurku, hmm? - droczysz się z nim.

Wiesz, że i tak temat jego narzeczonej to nie najlepszy wybór, bo zawsze tak samo się kończy - zaczyna się wkurzać, że twierdzisz, że źle Cię traktuje, przekonuje Cię, że tak nie jest, a ty jak zwykle wiesz, że jest inaczej. Ostatecznie rozmawiacie tylko o tym i chwilę później już zapominacie o głównym celu rozmowy. Tak było zawsze. Ale nie dziś.

- Dobra, dobra, nie zmieniaj już tematu. Jak to Mieszko?

- Normalnie. W końcu to brat naszej wspaniałej Ewuni. Żyć nie umierać, cholera.

- Powiedziałaś mu?

- O czym? - przekrzywiasz lekko głowę - O tak, teraz mogę na Ciebie patrzeć. Z tej strony nie wyglądasz jakby Ci piorun przyleciał, zrobił to coś na łbie i poleciał razić innych.

- Larcia, uważaj, bo jeszcze zaraz i w Ciebie pieprznie i może czegoś Cię nauczy. A teraz do rzeczy. Jak to o czym? No chyba o Mieszku.

- Wie tyle, ile powinien.

- Znaczy nie wie nic i nie masz zamiaru mu tego wyjaśniać. Brawo Chrapkowska, po prostu.. Niech ten piorun i w Ciebie trzaśnie, bo czasem mam ochotę zrobić Ci jeszcze większą krzywdę, niż to porażenie.

- Przestań się złościć Kocur, bo złość piękności szkodzi. I kogo wtedy będą fanki podziwiać? - starasz się żartować, ale i tak słabo Ci to idzie.

I tak toczy się dalej rozmowa. On Cię zna, wie, że nie mówisz mu prawdy, ale chwilę później i tak ją z Ciebie wyciąga. Przy drugim piwie masz ochotę pójść do tego frajera i zrobić mu krzywdę. Zresztą nie pierwszy raz. Wiedziałaś, że jakoś Kot wyciągnie Cię z tego dołka, zawsze to robi. Po trzecim z piw odprowadza Cię do domu.

- Wiesz, czasem się zastanawiam, czemu tacy ludzie popierdoleni jak ja i tak pomagający jak ty nie mogą się spiknąć.

- Mogą, ale nie chcą.

- Czyżby?

I po chwili już się żegnacie, nie ma czasu na jakieś głębsze przemyślenia na ten temat.

- Dzięki Kocur, jak zawsze umiesz to jakoś poukładać za mnie.

- Proszę Laruś. Dla Ciebie wszystko.

Całuje Cię w policzek i odchodzi. Ty otwierasz drzwi do mieszkania i czujesz się taka samotna. Nie wiesz dlaczego. Po prostu brak Ci kogoś. Kogoś takiego, kim jest Kot. Tylko właściwie kim on tak naprawdę jest?

5 komentarzy:

  1. Hmm... Zapowiada się ciekawie ☺ Nigdy nie czytałam jeszcze, ff o skoczkach, więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! Jest po prostu cudownie! Czekam na kolejną część z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na kolejne części, zapowiada się super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ze względu na Ciebie zostaje bo pomimo iż nie czytam nic co związane jest ze skoczkami - bo za bardzo ich lubię - zostaję bo jak zwykle się zakochałam w Twoim opowiadaniu. Laure ciagnie do Kota, tak myślę.. ale czego ona Stochowi nie chce powiedzieć? I o co kur.. chodzi z tym Mieszkiem? Serio? MIESZKO?! :O no nieźle.
    " - O czym? - przekrzywiasz lekko głowę - O tak, teraz mogę na Ciebie patrzeć. Z tej strony nie wyglądasz jakby Ci piorun przyleciał, zrobił to coś na łbie i poleciał razić innych." leże, padłam, nie wstaje, turlam się na ziemi ze śmiechu!.
    jesteś prze genialna i jak mi uciekniesz z jakiegoś bloga, to Cię znajdę i będzie masakrycznie z Tobą źle - przyjadę do Jeleniej, wiem gdzie są Cieplice, a to już coś!

    OdpowiedzUsuń